Ed Sheeran i nocleg w kapsule w samym centrum Warszawy
🎤 ED SHEERAN I JAPOŃSKA KAPSUŁA 🎤
Nad udaniem się na koncert Eda Sheerana w Warszawie namawiała mnie koleżanka od pierwszych dni, gdy świat dowiedział się o terminie trasy koncertowej. Nalegała... błagała... lubię jego piosenki, ale czy aż tak, żeby jechać tyle kilometrów do Warszawy? Ostatecznie 1,5 tygodnia przed koncertem podjęłam decyzję - JEDZIEMY! I wiecie co? W ogóle nie żałuję - to był najlepszy koncert w moim życiu.
Z Poznania do Warszawy wybrałyśmy się wczesnym rankiem w niedziele - oczywiście postawiłyśmy na najszybszą opcję dotarcia, czyli pociąg. >TUTAJ< możecie zobaczyć, co warto zwiedzić w Warszawie, my tym razem niestety nie miałyśmy na to czasu.
Same bilety były dość drogie, dlatego nie chciałyśmy przepłacać za nocleg - mogłyśmy od razu wracać, ale ostatni pociąg w niedzielę do Poznania był jeszcze w czasie koncertu. Z pomocą przyszedł nam mój ulubiony portal Airbnb, gdzie znalazłam najtańszy(!) w Warszawie nocleg - kapsuły prosto z Japonii!
Okazało się, że kilkanaście kapsuł jest ulokowanych w prywatnym mieszkaniu pani 红红 w bloku na Woli w Warszawie. Co ciekawe, mieszka tam kilkoro chińczyków, którzy nie umieją mówić po polsku, a po angielsku idzie im to bardzo ciężko, na szczęście mieszka też z nimi Polak, który chętnie nam dopomógł w dogadaniu się z gospodarzami. W apartamencie znajdują się dwie łazienki i kuchnia, choć do niej raczej nie zaglądałyśmy.
Jeśli chodzi o samą kapsułę - ktoś stwierdzi: klaustrofobicznie... Gdy wysyłałam zdjęcie do rodziny, niektórzy twierdzili, że wygląda jak w solarium, ewentualnie trumnie ;). Ja nie odniosłam takiego wrażenia, w kapsule jest sporo miejsca, choć jeśli ktoś ma poważne problemy klaustrofobiczne, to oczywiście lepiej nie ryzykować. Kapsuły zamykane są na magnetyczną kartę. W środku znajduje się lustro, gniazdo, gniazdko USB, sejf, wentylator, dużo różnego rodzaju oświetlenia, stoliczek i pościel.
To było niesamowite przeżycie, czułam się jak w kosmosie, choć to był nocleg typowo na jeden dzień - chyba nie wytrzymałabym tam przez około tydzień. Kapsuły były poukładane jedna na drugiej (po dwie w wysokości) i obok siebie, trzeba było zachowywać się cicho, ponieważ z kabin sąsiednich wszystko było słychać.
Poczułam się trochę jak w bajce, magicznie, ilość światełek, barwa światła i sama w sobie kapsuła - coś niesamowitego - trochę Japonii w Polsce. Noc w Hong Hong Capsule Hostel kosztuje tylko 40 zł! Kapsuły są jednoosobowe.
Teraz przechodząc już do samego koncertu, bo nie samym spaniem człowiek żyje ;) - byłam nastawiona sceptycznie. Ale wyszłam bardzo zadowolona i tylko oznajmiłam mojej koleżance, że możemy za nim jeździć po świecie ;)! Na samym PGE Narodowym byłyśmy już o 16:30, choć pierwszy koncert zaczynał się o 18. Na szczęście nie musieliśmy czekać w wielkich kolejkach przy bramkach, zrobiłyśmy ładne zdjęcia i ze spokojem poszłyśmy do toalety bez kolejek :). Siedziałyśmy w sektorze G34, w rzędzie 17 - widok wprost idealny jeśli chodzi o widok z trybun.
Całe wydarzenie rozpoczęli BeMy (taa... żebym ja jeszcze wiedziała, kto to jest). Nie zachwycili mnie w ogóle. Następnie na scenę wyszedł Jamie Lawson, oczywiście też nie znałam tego pana, ale jego muzyka o wiele bardziej już przypadła mi do gustu.
Przed Sheeranem na scenę wbiegła Anne-Marie - to była moc! Nareszcie się coś zaczęło dziać! Ogólnie bardzo lubię jej piosenki, więc to był idealny wstęp przed głównym artystą.
No i w końcu wybiła godzina 20:30, ale Ed postanowił się spóźnić ;) mniej więcej 20 minut. Podejrzewam, że niejedna wielka fanka zdążyła w tym czasie zejść na zawał. Ale w końcu jest i on! W życiu jeszcze nie słyszałam tylu decybeli :D.
Pierwsze wrażenie - WOW, ale on wymiata na tej gitarze - tak w ogóle można?! Następnie kilka piosenek z nowej płyty, widać, że prawdziwi fani się przygotowali - efekt polskiej flagi na trybunie robił ogromne wrażenie. Powiem szczerze, że zawsze lubiłam słuchać jego muzyki, ale na Perfect płakali chyba wszyscy - przynajmniej wszyscy co przy mnie siedzieli. To był koncert pełen euforii i wzruszeń. Dawno się tak nie wybawiłam i nie wyskakałam - a należę raczej do tych drętwych postaci.
Po tym koncercie wyrobiłam sobie bardzo dobrą opinię o Edzie - normalny gościu, typowy Brytyjczyk o nietypowym brytyjskim poczuciu humoru. Bije od niego empatia i normalność i to chyba jest najważniejsze.
Now I see fire, inside the mountain, I see fire, burning the trees, And I see fire, hollowing souls, I see fire, blood in the breeze, And I hope that you'll remember me
Zazdroszczę! To musiało naprawdę być przeżycie ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy wpis prosto z Majorki! 🔥🌴
http://olusiek-blog.blogspot.com/2018/09/ty-przejrzysta-jak-woda-fiji-mallorca.html
Jejku jak ja ci zazdroszczę tego koncertu!
OdpowiedzUsuńO jaa, nigdy nie słyszałam o takich kapsułach! Ciekawa sprawa! Żałuję trochę, że nie byłam na koncercie :(
OdpowiedzUsuńhttp://kinga-wajman.blogspot.com
Najbardziej podoba mi się kapsuła :o
OdpowiedzUsuńJa równiez byłam na tym koncercie:)
OdpowiedzUsuńKoncert jak koncert ;) ale ta kapsuła mnie zaintrygowała :D
OdpowiedzUsuńWoytech z poradnikowo.com
No i dobrze, że pojechałaś. Takie spontany są świetne.
OdpowiedzUsuńA Ed "empatyczny gościu " . Lubię jego piosenki.
Te kapsuły. Faaaajneeeeeee.
O Matko Boska co to jest? Brzmi to bardzo dziwnie..Wynajmować kapsuły do spania. Nigdy nie słyszałam o takich rzeczach. Bałabym się tam spać..
OdpowiedzUsuńale zazdroszczę !sama chciałam się wybrać na jego koncert, ale mam tak daleko + dziecko i niestety się nie udało. mam nadzieje, że kiedyś jeszcze bedzie koncert w Polsce to już stanowczo pojadę, bo uwielbiam jego piosenki i znam juz prawie wszystkie na pamięc haha :D a i tak nie mam dość.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, był koncert Eda, bardzo chciałam iść, ale jednak nie tym razem., no ale może kiedyś się uda. Widzę, że support też był fajny :)
OdpowiedzUsuńO też chciałam pojechać :) A zdjęcia są ekstra!
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam o tym koncercie... do mnie takie informacje zwykle docierają z opóźnieniem :"D Super, że świetnie się bawiłaś! :D Te kapsuły wyglądają świetnie :D Chętnie bym kiedyś w takiej pospała... choć nie wiadomo, czy nagle nie okazałoby się, że jednak mam klaustrofobię :"D Ale dla takiej przyjemności warto zaryzykować, zresztą wydaje mi się, że w środku nie jest źle i wcale aż takie małe nie są :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie, jeśli będziesz miała czas i chęci :)
https://fochoblog.blogspot.com/
Niewiele znam piosenek Eda Sheerana, co by jechać na jego koncert. Owszem, ceny biletów były duże. Najbardziej nas z koleżanką przeraziła wysokość tego najdroższego... kilkanaście tysięcy złotych! :O Ciekawe czy wgl. ktoś je kupił.
OdpowiedzUsuńFajnie, ze Wam się udało przenocować i to w takim niezwykłym miejscu! Sama bym tak kiedyś chciała, chociażby tylko na jedną noc. :D
http://screatlieve.blogspot.com/
Też chciałabym byc na Jego koncercie.
OdpowiedzUsuńJeden z moich ulubionych artystów. Ale w Polsce wiele hoteli właśnie tak funkcjonuje.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń